Legia na kolanach. Jesień, o której Warszawa chce zapomnieć


Legia Warszawa ma za sobą beznadziejną rundę jesienną. Czy nastaną lepsze czasy?

21 grudnia 2025 Legia na kolanach. Jesień, o której Warszawa chce zapomnieć
Zbigniew.H

Legia Warszawa jest zdecydowanie największym zawodem tegorocznych rozgrywek PKO Ekstraklasy. To zespół, który latem bardzo się wzmocnił. Jego ambicje opiewały na wygraniu wszystkiego w Polsce. Dodatkowo marzył o poważnej walce w Lidze Konferencji Europy. Z rozgrywek pucharowych odpadł, a w lidze jest... przedostatni. Dosłownie tylko Bruk-Bet Termalica Nieciecza będzie pod nimi. Ma gorszy tylko bilans bramkowy. Muł i wodorosty...


Udostępnij na Udostępnij na

Tak słabej rundy Legia dawno nie zaliczyła (o ile kiedykolwiek). Pomimo pojedynczych momentów całościowo „Wojskowi” pokazali się fatalnie. Z meczu na mecz było coraz gorzej. Legia wygrała w Ekstraklasie ostatni raz 28 września. Od tamtej pory zdobyła zaledwie cztery punkty w dziewięciu starciach. To bardzo dużo mówi o tegorocznej dyspozycji klubu. Absolutna tragedia. Lepiej tego opisać się nie da. Czas na podsumowanie tego, co w Legii było i co być może.

Dobrze się zapowiadało…

Zaczynamy od początku – a w zasadzie przed początkiem. Okienko transferowe obfitowało w świetne ruchy transferowe – a przynajmniej zapowiadające się na świetne. I choć większość z nich została przeprowadzona zdecydowanie zbyt późno, mało który kibic Legii narzekał na to, jacy zawodnicy wzmocnili warszawski klub.

Ermal Krasniqi, Noah Weisshaupt, Petar Stojanović, Arkadiusz Reca, Antonio Čolak, Damian Szymański, Henrique Arreiol, Kacper Urbański, Kamil Piątkowski i nowy rekord transferowy – Mileta Rajović. Dziesięciu zawodników na różnych pozycjach, na których brakowało jakości – czy to ze względu na zeszłoroczne braki, czy odejścia wyróżniających się postaci. Rewolucja udana – choć początek rozgrywek 2025/2026 nie był wcale taki zły – zwycięstwo w Superpucharze Polski z Lechem Poznań po naprawdę dobrym spotkaniu w wykonaniu „Wojskowych”. Następnie przejście Aktobe i Baníka Ostrawy w kolejnych rundach eliminacyjnych Ligi Europy oraz kolejne punkty zbierane w rozgrywkach ligowych. Choć nowi zawodnicy nie do końca dobrze wprowadzili się do zespołu, widać było, że sam klub podąża w dobrym kierunku i zaczyna budować swoją nową tożsamość. Legia miała swoje defekty i punkty niepokojące, jednak nic nie zapowiadało tego, co stało się później…

Legia Warszawa/X

…ale się ze…psuło, lekko mówiąc

Nieprzypadkiem poprzedni akapit był tak krótki. Pozytywne wrażenie z gry Legii zaczęło podupadać szybko. Wyniki i gra pogarszały się z meczu na mecz. Pierwszy sygnał przyszedł w starciu z AEK Larnaka. „Wojskowi” dostali solidną lekcję futbolu. Cypryjczyków trudno nazwać topowym zespołem. Porażka 1:4 na wyjeździe i zwycięstwo 2:1 u siebie. W międzyczasie udało się awansować do Ligi Konferencji po dwumeczu z Hibernian. Triumf nie był przekonujący. Widać było, że Iordanescu zaczyna się gubić. Tak samo jak cały zespół. Niewiadome było, w jakim kierunku zmierza drużyna. Jasne było tylko to, że w złym. Mało wskazywało, że będzie lepiej.

Źle szło wszędzie – w Europie i w Polsce. Legia stała się karykaturą siebie sprzed niedawna. Jeszcze niedawno ogrywała Chelsea na Stamford Bridge. W bieżącym sezonie przegrywała z Zagłębiem Lubin czy Samsunsporem. Z takimi ambicjami Legia powinna z takich spotkań wychodzić zwycięsko. Tymczasem permanentnie zawodziła.

Wszystko miało zmienić się 31 października, kiedy to Edward Iordanescu oficjalnie pożegnał się z posadą trenera Legii Warszawa. Chyba obie strony widziały wówczas, że wszystko zmierza donikąd. Tym bardziej że sam Rumun wysyłał takie znaki, naciskając na swoje odejście czy wiecznie narzekając w mediach na to, że jest zmęczony, na to, że nie dostaje wsparcia zarządu czy że ogólnie nie czuje się tam zbyt dobrze. Często udzielał się też w mediach z jego kraju – generalnie zawsze negatywnie. Jego odejście się trochę przedłużyło, a z każdym dniem obie strony tego sporu, zdaje się, chciały to zakończyć coraz bardziej – każdy wiedział, że to niebawem nastanie.

***

Co do następcy – ten przyszedł. Tymczasowym trenerem „Wojskowych” został Iñaki Astiz. Tymczasowym głównie ze względu na to, że dotychczas jego doświadczenie w roli trenera ogranicza się jedynie do bycia asystentem kilku kolejnych szkoleniowców w Legii. Wybór mimo wszystko na tamtą chwilę racjonalny… gdyby tylko nie to, że Legia nie była w stanie wziąć faktycznego szkoleniowca w jego miejsce przez niemal dwa miesiące!

A ucierpiał na tym każdy – władza, która zyskała wizerunek jeszcze bardziej nieporadnej, piłkarze, którzy nie mogli tak naprawdę w pełni dopasować się do jakiegokolwiek systemu, Astiz, który w tej chwili ma wpis w CV w postaci bilansu 1–3–6 w Legii Warszawa. A przede wszystkim sam klub, który w dużej mierze przez to właśnie znajduje się w tym miejscu, w którym jest obecnie. Niewykluczone, że inaczej mogłoby być, gdyby ten trener przyszedł wcześniej. Ale w końcu się udało! Marek Papszun został trenerem Legii Warszawa… 19 grudnia 2025.

Zbigniew.H

Legia Papszuna

No właśnie, jak możemy teraz odbierać najbliższą przyszłość Legii Warszawa. O ile zwycięstwo z Lincolnem nie jest żadną weryfikacją, o tyle z samego przyjścia architekta sukcesu Rakowa Częstochowa już pewne wnioski na przyszłość możemy wyciągnąć. W Legii dużo się zmieni – tego możemy być pewni. Pomijając kwestie oczywiste, takie jak taktyka i personalia, być może Marek Papszun wpłynie trochę na kulturę działania klubu. Bo jak Papszun, którego prezes „Wojskowych” Dariusz Mioduski jest zwolennikiem niczego nie zmieni i zostanie wyrzucony po roku, naprawdę trudno jest powiedzieć, kto mógłby załatwić ten bałagan bez nierealnych na ten moment zmian w zarządzie klubu ze stolicy.

Legia jest w rozsypce, co widać w zasadzie w każdym meczu. A Papszun pewnych zachowań nie toleruje – często ma to do siebie, że nawet jest w tym aż skrajny, odstawiając za drobne ustępstwa graczy znaczących w drużynie. Czy podobnie będzie w Legii? Zakładamy, że tak. A wyróżniających się obecnie w Warszawie punktów z trudem się doszukać. Kacper Urbański to piłkarz jak na nasze warunki zjawiskowy. Równo gra też akurat kontuzjowany Jurgen Elitim. Dodatkowo dobrze wprowadza się do zespołu Jakub Żewłakow. Poza nimi, pozostała zgraja jest raczej pod formą.

Legia ma nazwiska i nawet piłkarzy, którzy wydają się pasować pod system Papszuna. Mocni środkowi obrońcy w postaci Kapuadiego czy Piątkowskiego, silna fizycznie pomoc, wahadłowych czy napastnika typu „waleczny, silny fizycznie, ale nie strzelający bramek” – Miletę Rajovicia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze